Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 7 sierpnia 2024, 15:00

Grałem w Space Marine 2 - i chciałbym już skończyć kampanię. Wylewający się z ekranu klimat Warhammera 40k kusi bardziej niż podszepty Chaosu

Grałem już w Warhammera 40,000 Space Marine 2 i wiem, że może to być kandydat na najlepszą warhammerową grę na rynku. Jest ponuro i brutalnie, bywa również trudno. Fani lore’u tego zwichniętego świata znajdą w tej grze wiele miłych dla oka i ucha rzeczy - pytanie, jak twórcy podejdą do tematu DLC.

Ponury świat Warhammera 40,000 nie dorobił się jeszcze dużego, należnego mu hitu, który w pełni pokazałby potęgę Adeptus Astartes czy innych zwaśnionych frakcji. Jasne, mieliśmy i mamy nadal kilka naprawdę bardzo dobrych gier. Wymienić należy przede wszystkim pierwsze dwie części stareńkiego już Dawn of War czy zeszłorocznego Rogue Tradera, choć nie brakuje też fanów pozycji bardziej problematycznych, takich jak np. Warhammer 40,000: Darktide. Obok nich dostaliśmy również takie tytuły jak Battlefleet Gothic: Armada, Inquisitor – Martyr, Mechanicus czy Chaos Gate: Deamonhunters, w gruncie rzeczy całkiem przyjemna zrzynka z XCOM-a. I choć niektóre doczekały się należytego zainteresowania, tak raczej nie były to dzieła, które przebiły się do świadomości tych heretyków, którzy nie wiedzą, czym jest Złoty Tron i dlaczego za Cadię warto umrzeć (Cadia stands!).

Być może więc Space Marine 2 spróbuje tych ludzi nawrócić na jedyną słuszną drogę Imperium. Miałem przyjemność zaliczyć trzy misje (jedną fabularną i dwie przeznaczone do co-opa PvE) i mogę powiedzieć, że Space Marine 2 to pieruńsko efektowna strzelanka z bardzo dobrą grafiką, która w pełni oddaje gotycki monumentalizm tego szalonego uniwersum. Już w grze Warhammer Darktide na niektórych mapach mogliśmy podziwiać przepiękną architekturę Imperium – a także tę mniej piękną, ale wciąż onieśmielającą, jak chociażby miasta-ule – ale mam wrażenie, że Space Marine 2 wyniesie to na zupełnie nowe szczyty, bo rzeczywiście pierwszym, co rzuca się w oczy, jest po prostu strzelisty, gotycki, choć także przerażający i zniszczony świat. Jeśli siedzicie w lorze Warhammera 40k, z pewnością będziecie zatrzymywać się w trakcie walk tylko po to, by spojrzeć na ornamenty, na wielkie rzeźby, na zagracone biurka z porzuconymi opasłymi tomiszczami, na świątynie ze strzaskanymi witrażami pokazującymi sceny z historii tego chorego świata. Zobaczycie znane maszyny, w tym czołgi, transportery, myśliwce. Uśmiechniecie się, gdy w trybie co-op do walki zabierze Was Thunderhawk.

Kosmiczny Marine i mięso armatnie, koloryzowane.Warhammer 40,000: Space Marine 2, Focus Entertainment, 2024 (materiały promocyjne).

Titus, Romek i A’tomek

W Space Marine 2 powraca protagonista z „jedynki”, czyli Demetrian Titus, członek legionu Smurf... to znaczy Ultramarines. Nie chcę, nie mogę i nie jestem w stanie konkretnie powiedzieć, na czym polega intryga drugiej odsłony cyklu, zwłaszcza że zostałem rzucony w wir wydarzeń mniej więcej w środku kampanii fabularnej i musiałbym zwyczajnie zdradzić to, do czego sami będziecie chcieli dotrzeć. Na więcej informacji na temat opowiadanej tu historii musicie więc poczekać do recenzji gry – dość rzec, że jedna misja wystarczyła, by mnie przynajmniej zaciekawić, bo i też żywot Titusa należy do tych raczej trudnych, co zresztą wybrzmiewa w fabule Space Marine 2.

Nasz dzielny „smerf” (tak nazywają niebieskich Ultramarines fani uniwersum, którzy mają po dziurki w nosie tego, że Games Workshop właśnie Ultramarines namaścił na legion-maskotkę świata Warhammera 40k) wraz z dwójką podwładnych, Chaironem i Gadrielem, przebijają się przez hordy wściekłych, wszystkożernych tyranidów, a jucha leje się gęsto. W trakcie walk niejednokrotnie towarzyszą nam żołnierze Gwardii Imperialnej, którzy pełnią tu funkcję mięsa armatniego. Przy okazji pięknym smaczkiem jest fakt, że w momentach ciszy i spokoju, gdy przechodzimy obok gwardzistów, ci przed nami klękają lub pozdrawiają w inny sposób. Tak, fani lore’u tego paskudnego świata znajdą w tej grze, jak sądzę, wiele miłych dla oka i ucha rzeczy.

Porównanie sylwetek Adeptus Astartes ze zwykłymi śmiertelnikami.Warhammer 40,000: Space Marine 2, Focus Entertainment, 2024 (screenshot).

Przy okazji zwrócę uwagę na prezencję naszych kosmicznych marines – ich zbroje wyglądają na masywne i wytrzymałe, a ich kroki – choć dynamiczne – są ociężałe. Czuć tę ciężkość w ruchu i w walce, czuć, że jesteśmy czołgiem na dwóch nogach. Gdy staniemy obok zwykłego człowieka, ot, na przykład gwardzisty imperium, zobaczymy również, jak bardzo różnimy się wzrostem i budową ciała.

W ponurym mroku dalekiej przyszłości jest tylko wojna

Przyznam się, że dałem się porwać własnemu wyobrażeniu o członku Adeptus Astartes i wkroczyłem do Space Marine 2 niczym Horus na Terrę, z kopem w drzwi i YOLO. Gra ma cztery poziomy trudności, przy czym projektowana była z myślą o stopniu nie „normalnym”, tylko o oczko wyższym „weteranie”. Sądziłem więc, że taki stary wyga jak ja ze spokojem może wybrać ten poziom i wjechać w hordy tyranidów z imperatorskim pozdrowieniem. Tymczasem szybko okazało się, że ten uśmieszek xenosi starli mi z twarzy – i to przy pomocy kłów, zębisk oraz pazurów. Tyranidzi, jak to tyranidzi, atakują bezmyślną chmarą, nie bacząc na straty i jeśli nie podejdziemy do walki ostrożnie, dziesiątki przeciwników zwyczajnie zaleją nas swoją masą, a nasz Titus utonie w kłębowisku potworności.

Krew w grze wygląda spektakularnie, ale to między innymi ona potęguje chaos na ekranie.Warhammer 40,000: Space Marine 2, Focus Entertainment, 2024 (screenshot).

Napisałem już, że Warhammer 40k: Space Marine 2 to strzelanka, ale to nie do końca oddający stan faktyczny skrót myślowy. Szybko bowiem okazuje się, że w sequelu zamieniamy ciężkie boltery na broń białą, żeby rąbać, ciąć i miażdżyć. Stada wściekłych przeciwników dobiegają do nas zbyt szybko, by ich powystrzelać, i jak przystało na obytego w bojach Astartes, musimy sięgnąć chociażby po łańcuchowy miecz, Imperatorze miej nas w swojej opiece.

Ba, gra posiada znany z wielu action RPG system parowania i uników. Widzisz, że atakowi towarzyszy kolor niebieski? Blokujesz. Widzisz kolor czerwony? Robisz unik. Tymczasem trup ściele się gęsto, krew zalewa ekran, a ci cholerni tyranidzi nigdy się nie kończą, toteż naprawdę, zaufajcie mi, bardzo trudno zauważyć, czy jakiś przeciwnik atakuje kolorem niebieskim, czy akurat czerwonym... Jeśli macie za sobą trening w postaci raidów w grach MMO, w których musicie zwracać uwagę, na czym stoicie i jaki kolor ataku następuje, poczujecie się tu jak w domu.

W dodatku reagować trzeba nie tylko na ataki bezpośrednie – strzelców, chociażby tych umiejscowionych 200 metrów dalej na dachu, również wypada mieć na uwadze (ich ataki są oczywiście czerwone), dlatego moje pierwsze chwile ze Space Marines 2 przypominały nie należenie do Adeptus Astartes, tylko raczej Obdartus Idiotus. Innymi słowy, dawałem ciała do tego stopnia, że zastanawiałem się, czy nie przegapiłem jakiegoś krytycznego samouczka (które przegapić łatwo; w udostępnionym buildzie gra wyświetlała je w trakcie walki, bez pauzy – w dodatku w momencie, gdy mówiły do nas postacie fabularne).

Marine z tarczą i mieczem wydał mi się "najłatwiejszy" w obsłudze w trybie kooperacji.Warhammer 40,000: Space Marine 2, Focus Entertainment, 2024 (screenshot).

Z biegiem czasu oczywiście sytuacja uległa poprawie – zacząłem zwracać uwagę na przeciwników i skupiłem się na szybkiej eliminacji strzelców. Nauczyłem się również pomocnych combosów. Nauka kombinacji ciosów jest tu w zasadzie niezbędna, aby przeżyć w tłumie i rozpędzać natrętów. Tak, jesteśmy kosmicznym marine, ale to nie znaczy, że jesteśmy niezniszczalni. Po niebieskim ataku możemy oczywiście wyprowadzić efektowną kontrę – na wzór Dooma mamy tu również ataki kończące, gdy nasz przeciwnik zacznie migać na czerwono. Wtedy też nasz Astartes w jakiś brutalny, a efekciarski sposób wykańcza wroga.

Nawet jednak po opanowaniu podstaw warto mieć na uwadze, że w Space Marine 2 walka jest po prostu... niełatwa. To nie jest gra, którą możesz odpalić i kozaczyć, bo szybko któryś z towarzyszy będzie musiał Cię podnosić. Niektóre starcia z hordami nieprzyjaciół okazują się naprawdę ciężkie – choć na pewno nie tak ciężkie jak potyczki z bossami. Tych w grze widziałem na razie dwóch – jeden należał do tyranidów (o nim za chwilę), a drugi to Marine Chaosu Slaanesha. I, o cholera, po klimatycznym przerywniku filmowym potrafiłem zakląć niejeden raz, bo potyczka ta należała do tych na tyle trudnych, że wręcz irytujących. Zrzucam to jednak na karb tego, iż grałem na wyższym poziomie trudności, udostępniona misja była z połowy kampanii i zwyczajnie za mało czasu spędziłem z grą, by być jak Garviel Loken, Ragnar Czarnogrzywy albo Lucjusz Wieczny.

Imperator chroni, ale nie tak skutecznie jak Twój kolega z zakonu

Po przejściu misji fabularnej mogłem również sprawdzić, jak wypada moduł kooperacji. Nawet pomimo faktu, że Space Marines 2 stworzono na silniku Swarm, który zasilał World War Z, bałem się, że tryb ten będzie zaledwie ciekawostką – ot, dodatkiem, który na krótko przedłuży żywot gry. Trudno mi jeszcze wyrokować na podstawie zaledwie dwóch poziomów, które nam udostępniono, ale z pewnością nie można powiedzieć, że twórcy się nie przyłożyli.

W co-opie trafiamy do huba – siedziby Ultramarines, w której możemy pobiegać swoim Astartes. Tak, swoim, bo nie kierujemy już wówczas Titusem, lecz własnym „smerfem” lub... członkiem innego zakonu, gdyż twórcy pozwolili dostosować wygląd postaci. Jeśli więc chcecie wcielić się w Kosmicznego Wilka, Imperialną Pięść, Krwawego Anioła czy Krwawego Kruka, nic nie stoi temu na przeszkodzie. Nie znajdziecie ich jednak wszystkich i obawiam się, że zmieni to niestety dopiero potencjalne DLC.

W trybie kooperacji możesz wcielić się w członków innych legionów. Na obrazku dzielny Kosmiczny Wilk.Warhammer 40,000: Space Marine 2, Focus Entertainment, 2024 (screenshot).

W trybie kooperacji mamy sześć klas postaci: taktyczny, szturmowiec, awangarda, snajper, ostoja i ciężki (radziłbym nie przyzwyczajać się do tych tłumaczeń, w udostępnionym buildzie język polski generalnie kulał). Ten pierwszy to typowy i najbardziej wszechstronny Astartes, ten drugi lubuje się w walce wręcz i sianiu zamętu młotem, ten trzeci to DPS, który skupia się na pojedynczym wrogu, ten czwarty razi przeciwników na odległość, ten piąty to marine z tarczą i mieczem, a ostatni to gość, który biega z ciężkim bolterem i zarzuca nieprzyjaciela milionem pocisków. Każda z tych klas ma swoje specjalne umiejętności, które będziemy odblokowywać, zdobywając doświadczenie w trybie kooperacji: ot, chwilowe zwiększenie obrażeń i jednoczesne leczenie czy tarcza chroniąca przed atakami dystansowymi. Każda z nich pełni też inną funkcję w boju – Astartes z ciężkim bolterem nie sprawdza się w walce wręcz w ogóle i ważne jest, aby utrzymywał dystans i trzymał nieustannie wciśnięty przycisk strzału (choć należy uważać, bo broń się przegrzewa). Szczególnie ostoja – czyli specjalista od tarczy i miecza – wydaje się naprawdę siać śmierć i zniszczenie. Podejrzewam, że po premierze deweloperzy poświęcą sporo czasu balansowaniu rozgrywki.

To wszystko wymaga oczywiście pewnego ogarnięcia w multiplayerze – zwłaszcza że kooperacja ma cztery poziomy trudności i jestem pewny, że ten najwyższy to rzeź niewiniątek. Rozegrałem dwie misje i o ile pierwszą zaliczyliśmy, o tyle w drugiej wspomniany już boss tyranidów w końcu nas rozszarpał. I choć jestem pewny, że przez wzgląd na poziom trudności kooperacja przyniesie tej grze, wraz z wszelkimi dobrodziejstwami, problematyczną społeczność (po graniu w Darktide przydałaby mi się wizyta u psychologa), tak zabawa w niej sprawiła mi frajdę – szczególnie aspekt kolekcjonerski zapowiada się wybornie.

Zbroje wykonano z dbałością o szczegóły - kompletowanie ich sprawi dużo frajdy.Warhammer 40,000: Space Marine 2, Focus Entertainment, 2024 (screenshot).

Oprócz awansowania klas naszych postaci udoskonalamy również broń – ta posiada małe drzewka rozwoju i oczywiście skórki zamknięte za rozmaitymi progami celów. Oręż nie jest jednak tylko kosmetyką – ma swoje statystyki. Przeciwnie zbroje – te są całkowicie kosmetyczne, ale też pięknie wykonane. Kompletowanie ich wszystkich (części rynsztunku zdobywamy za wykonanie konkretnych misji w kooperacji) będzie niewątpliwie tym, co zatrzyma nas przy grze na dłużej.

Henry Cavill z pewnością w to zagra

Spędziłem ze Space Marines 2 zaledwie kilka godzin, ale to, co zobaczyłem, wystarczyło mi do wyciągnięcia dwóch wniosków. Po pierwsze, chciałbym przejść kampanię tej gry. Historia, dramatyzm i przede wszystkim wylewający się z ekranu lore oraz klimat Warhammera 40k zwyczajnie kuszą bardziej niż uwodzicielskie podszepty Chaosu. Bywało już, że to uniwersum wyglądało w grach pięknie – a teraz jest szansa, że dostaniemy coś jeszcze lepszego.

Po drugie, tryb kooperacji zapewni dobrą zabawę – przynajmniej do czasu, gdy odblokujemy wszystkie skórki i nauczymy się map na pamięć. W udostępnionym buildzie mogłem poznać dwie z nich, choć przy wyborze misji widziałem ich sześć. Nie wiem, na ile trybu kooperacji „wystarczy” – podejrzewam jednak, że jest to sposób na zrobienie ze Space Marine 2 gry-usługi, która zapewni stabilny przychód już po premierze. Jest więc duża szansa na dodatkową zawartość – pytanie o to, jak twórcy ją wycenią, wydaje się jak najbardziej zasadne.

Lokacje są świetne i dobrze oddają ponury świat Warhammera.Warhammer 40,000: Space Marine 2, Focus Entertainment, 2024 (screenshot).

Szczególnie niepokojących wad w sumie nie zauważyłem – ot, ewidentnie tłumacze nie mieli dostępu do materiału źródłowego, sądząc po niektórych niefortunnych przekładach, a grafika, choć niezła, ma jeden mankament w postaci średnio wykonanych twarzy. Poza tym – jest pięknie, jest klimatycznie, jest ciężko i dobra akcja trwa nieustannie.

Pozostaje pochylić się krótko nad jedną kwestią: Saber Interactive to firma z główną siedzibą w USA, ale część informacji sugeruje, że w powstanie gry zaangażowany był oddział rosyjski. Rozumiem, że wiedza o tym może mieć wpływ na Wasze decyzje dotyczące zakupu i że każdy chciałby podejmować je w pełni świadomie, dlatego też zaznaczam to w tekście.

Maciej Pawlikowski

Maciej Pawlikowski

Redaktor naczelny GRYOnline.pl, związany z serwisem od końca 2016 roku. Początkowo pracował w dziale poradników, a później mu szefował, z czasem został redaktorem prowadzącym Gamepressure, anglojęzycznego projektu adresowanego na Zachód, aby w końcu objąć sprawowaną obecnie funkcję. W przeszłości recenzent i krytyk literacki, publikował prace o literaturze, kulturze, a nawet teatrze w wielu humanistycznych pismach oraz portalach, m.in. Miesięczniku Znak czy Popmodernie. Studiował krytykę literacką i literaturę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Lubi stare gry, city-buildery i RPG-i, w tym również japońskie. Wydaje ogromne pieniądze na części do komputera. Poza pracą oraz grami trenuje tenisa i okazyjnie pełni funkcję wolontariusza Pokojowego Patrolu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Najlepszy legion/zakon/banda Kosmicznych Marines to:

Zobacz inne ankiety