futurebeat.pl News Tech Mobile Gaming Nauka Moto Rozrywka Promocje

Technologie

Technologie 8 marca 2017, 15:12

Recenzja konsoli Nintendo Switch – solidny fundament

Projektując Switcha Nintendo spróbowało zrobić niemożliwe – pogodzić konsolowe i mobilne granie. Nowy sprzęt w udany sposób łączy oba te style rozrywki i jest całkiem niezłym fundamentem. Przyszłość pokaże czy Nintendo coś na nim zbuduje.

Spis treści

PLUSY:
  1. jakość materiałów, z których wykonana jest konsola;
  2. estetyczny wygląd;
  3. bardzo dobry, jasny i responsywny ekranik dotykowy o rozdzielczości 720p;
  4. powrót do korzeni, czyli gry na kartridżach;
  5. solidne kontrolery Joy-Con;
  6. błyskawicznie działające, choć minimalistyczne, menu.
MINUSY:
  1. trochę za krótki żywot baterii;
  2. technologicznie odstaje od konkurencji;
  3. kontrolery Joy-Con mogłyby być ciut większe;
  4. na razie tylko jedna warta uwagi gra i brak dodatkowych aplikacji (YouTube, Netflix).

Kiedy do sieci po raz pierwszy przedostały się plotki o nowej konsoli Nintendo, zwanej wtedy NX, oczyma wyobraźni ujrzałem potwora, pożerającego konkurencję spod znaku Sony i Microsoftu mocą, atrakcyjnością i oczywiście nowatorskim podejściem do grania. Cztery „ka”, trzy „de” itepe. Tak się oczywiście nie stało. Przynajmniej jeśli chodzi o mityczną moc, bez której ponoć nie mogą obejść się największe hity wymagające kart graficznych i procesorów chłodzonych energią kosmicznej pustki.

Japończycy z Kioto nigdy nie przejmowali się takimi sprawami. Słowem kluczem, a nawet wytrychem była dla nich prawie zawsze innowacyjność. Piszę prawie, bo czasem owo staranie się, by wyróżnić się z tłumu, skutkowało takimi pomysłami jak minidyski o pojemności zaledwie 1,8 GB do GameCube’a, podczas gdy konkurencja „śmigała” już na płytach DVD. Czasem nawet dwuwarstwowych.

Przełomem okazało się Wii, niezamierzoną wpadką Wii U. Cokolwiek by jednak nie sądzić o kierunku rozwoju, w którym podążała firma „N”, nie sposób odmówić jej konsekwencji. Oto bowiem, dzięki doświadczeniu zdobytemu poprzez rozpoznanie bojem, do naszych rąk kilka dni temu trafiło Nintendo Switch – atrakcyjna, nowatorska, innowacyjna, hybrydowa konsola o mocy wentylatora na karcie graficznej peceta forumowego Alexa* (w rzeczywistości to tylko mocno zmodyfikowana przez firmę NVIDIA Tegra trzeciej generacji)… a mimo to dająca mi przez te kilkadziesiąt godzin spędzonych wspólnie z Linkiem, bohaterem najnowszej gry z serii The Legend of Zelda, tyle frajdy, że nie pamiętam już, kiedy się równie dobrze bawiłem.

Konsola nie wsuwa się do samego końca bazy i ma sporo luzu pomiędzy wewnętrznymi ściankami przystawki. Dzięki temu ekranik nie powinien się rysować.

Okiem sceptyka

Nie jestem zwolennikiem mobilnej zabawy. Nigdy nie grałem na telefonie, z przymusu zrobiłem to kilka razy na tablecie, dłuższy romans za sobą mam jedynie z przenośnymi systemami Nintendo. Od pierwszego, „trumiennego” DS-a aż do obecnie używanego New 3DS-a XL. Skłamałbym jednak, gdybym napisał, że korzystam z nich często. Po drodze było jeszcze PlayStation Portable, kupione i rzucone w kąt po jednej czy dwóch grach. Vity nigdy nie nabyłem i już raczej tego nie zrobię.

Dlatego też bardzo sceptycznie zareagowałem na pierwszą oficjalną prezentację Switcha. Te wszystkie roześmiane twarze w reklamie konsoli, zabierające sprzęt na wypad do parku… Nie żeby z tego powodu oblewał mnie zimny pot, ale byłem trochę przygaszony, myśląc, że być może to koniec mojej pięknej przygody z Nintendo, którą przez ostatnich kilkanaście lat umilały mi fantastyczne gry tej firmy.

Kiedy w końcu przyjechała do mnie testowa konsola, z początku widziałem jedynie jej wady. Ekranik o wielkości 6,2 cala, a więc dokładnie taki sam jak w GamePadzie od Wii U, okazał się za mały do podziwiania wirtualnego świata w Breath of the Wild. Samo urządzenie z doczepionymi Joy-Conami zbyt wielkie, by zmieścić je do kieszeni spodni. Na dworze można było grać, ale przy słonecznej pogodzie odbijające się od ekranu otoczenie nie pozwalało należycie skupić się na zabawie. Kiedy chciałem ekran podeprzeć znajdującą się z tyłu nóżką, za każdym razem, gdy ją wychylałem, miałem wrażenie, że za chwilę ją urwę. To zdecydowanie najsłabszy element obudowy konsoli.

No i brak wyjścia optycznego w stacji bazowej, do której wstawia się konsolę, dzięki czemu po dwóch sekundach obraz z ekraniku przełączany zostaje na telewizor. To znaczy mnie akurat brak „optyka” nie wadzi, bo każdy sprzęt podpinam kablem HDMI najpierw do amplitunera, z którego wychodzi drugi podobny kabelek trafiający „dzióbkiem” w gniazdo w telewizorze. Mam więc świetny obrazek wspomagany dźwiękami dochodzącymi dokładnie stamtąd, skąd życzyli sobie tego twórcy.

Klik i rób, co chcesz. Wsuwanie i wysuwanie joy-conów nie jest tak proste jak w reklamie, ale przy odrobinie wprawy zbliżymy się do ideału.

Doczepiane po bokach ekranu Joy-Cony wcale nie wsuwają się tak łatwo na swoje miejsce. Trzeba wcelować nimi w metalowe prowadnice. Są bardzo dobrze dopasowane i nie sprawiają wrażenia tandetnych zabawek. Wysunięcie ich tak jak na filmikach też mi kompletnie nie wychodzi. Naciskam znajdujące się z tyłu przyciski zwalniające blokadę, a i tak trzecią rękę muszę wykorzystać do przytrzymania konsoli osadzonej w bazie. Ćwiczę jednak dalej i nie zamierzam się poddać. Konsola z doczepionymi Joy-Conami (ale zatrzaśniętą nóżką) wagowo jest w sam raz, może ciut cięższa od 3DS-a XL, ale – co najważniejsze – jest bardzo solidnie wykonana (poza nóżką). Nic nie trzeszczy, nie wygina się. Niestety, trzeba odchylić ową nieszczęsną nóżkę, żeby dobrać się do slotu na karty SD – o pojemności maksymalnie 2 TB.

Konsola ma wewnętrzną pamięć flash o wielkości 32 GB, co zapewne wystarczy na kilka małych gierek z eShopu, i pozwala na zapisywanie stanów gry. Oraz robienie screenshotów, poprzez naciśnięcie przycisku na lewym Joy-Conie. Chciałbym móc popsioczyć, ale strzelanie fotek na Switchu działa jak marzenie. Jest natychmiastowe, a sama informacja o tym, że właśnie zostaliśmy artystą fotografem, pojawia się dosłownie na mrugnięcie powieką, nie oddalając nas zbytnio od tego, co właśnie dzieje się na ekranie. Niech Sony patrzy i się uczy.

* A.l.e.X to nasz forumowicz znany z potężnego komputera.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej