Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Gran Turismo Sport Recenzja gry

Recenzja gry 20 października 2017, 15:00

Recenzja gry Gran Turismo Sport – wyścigi z brakami, ale i z duszą

Nowe Gran Turismo Sport nie jest spełnieniem marzeń wiernych fanów serii, a raczej próbą otwarcia nowego, ważnego rozdziału. To pokaz ogromnej pasji i miłości do samochodów, niestety w cieniu wad – bardziej istotnych niż brak pięciuset ulubionych wozów.

Recenzja powstała na bazie wersji PS4.

ZALETY:
  1. odważna próba stworzenia czegoś więcej niż tylko prostej gry o zbieraniu samochodów i bardzo spójna koncepcja całości;
  2. minikampania dla jednego gracza uczy, jak jeździć szybko bez stłuczek i wypadania z toru;
  3. atrakcyjnie przedstawione kompendium wiedzy o wybranych samochodach;
  4. przystępne zasady wyścigów online, niepowodujące frustracji u początkujących;
  5. ma to magiczne „coś”!
  6. grafika miejscami wygląda fenomenalnie...
WADY:
  1. ...a czasami pozostawia sporo do życzenia;
  2. brak dobrego systemu motywacji do wyścigów w sieci;
  3. brak dynamicznie zmieniających się pór dnia oraz pogody;
  4. brak połączenia z internetem ogranicza dostęp do większości trybów gry;
  5. model jazdy nie jest tak dobry jak w Forzy Motorsport 7.

Trudno w tym roku robić przed komputerem coś innego niż poprawianie czasów na torze Nurburgring w Chevrolecie Corvette C7.R czy BMW M4, bo autorzy gier wyścigowych po prostu zasypali nas świetnymi tytułami. Przy okazji recenzji Projectu CARS 2 wspominałem, że to gra dla pasjonatów sportów motorowych i tej całej regulaminowej otoczki. Forza Motorsport 7 to z kolei świetny wybór dla osób po prostu kochających samochody. Dla kogo w takim razie jest nowe Gran Turismo Sport? Chciałoby się powiedzieć, że dla fanów tej serii właśnie, bo studio Polyphony Digital podeszło do samych wyścigów trochę inaczej niż wszyscy, trochę „po swojemu”, ale z drugiej strony wyraźnie odcięło się od dotychczasowej konwencji samochodowej encyklopedii, czym zraziło do siebie wiele osób.

Im więcej czasu spędzałem w Gran Turismo Sport, tym bardziej przekonywałem się jednak do tej zmiany i rozumiałem decyzję twórców. Kto stoi w miejscu, ten się nie rozwija, co widać doskonale na przykładzie Forzy 7, a Japończycy zrobili ryzykowny i bardzo odważny krok naprzód. Przerzucili całą esencję zabawy ze zbierania pojazdów na faktyczne ściganie się nimi. Każda godzina spędzona w grze nie służy już tylko zapełnianiu iluzorycznego garażu kolejnymi pikselami w kształcie samochodów, ale faktycznie czyni nas lepszym i szybszym kierowcą wyścigowym (choć nadal wirtualnym). Gran Turismo po latach spędzonych w przedszkolu i na zabawie podobnej do kolekcjonowania obrazków z gumy Turbo zabiera nas do prawdziwej szkoły, serwuje lekcje i niemałe wyzwania. Może jeszcze w nie do końca dobrze przemyślany sposób, ale na pewno z czystym zamiłowaniem do świata motoryzacji.

Czy to jest odpowiedni Sport dla singla?

„Kiedy tylne opony wpadają w poślizg w kierunku zewnętrznej części zakrętu i samochód skręca zbyt mocno, mówimy o nadsterowności. Aby tego uniknąć, uważaj podczas operowania pedałem gazu. Nadsterowność może być także zniwelowana poprzez chwilowe skręcenie kierownicy w kierunku uślizgu tyłu samochodu, by pozwolić na złapanie przyczepności przez tylne opony. Manewr ten nazywa się kontrowaniem (...)”.

Teoretyczne opisy wyczynowej jazdy mogą wydawać się trochę nudne (niczym w prawdziwej szkole), ale tak naprawdę wszystko polega na jak najszybszym przejechaniu z punktu A do B – i ponownie (jak to w szkole) tylko od nas zależy, ile z tego wyciągniemy dla siebie. Przećwiczymy pokonywanie różnego rodzaju zakrętów, szykan, wykorzystywanie całej szerokości toru, a nawet tankowanie w boksie (o dziwo, żadna lekcja nie dotyczy wyprzedzania). Oprócz nich czekają na nas również 64 misje, w których przetestujemy zdobytą uprzednio wiedzę w różnych zadaniach. W nich z kolei znajdziemy trochę więcej frajdy i luzu, zaliczając chociażby czasowe checkpointy niczym w kultowym Lotusie czy rozpędzając auto Bugatti Veyron do 400 km/h.

Starcie gigantów - BMW kontra Mercedes, Lambo kontra Veyron.

Obie te aktywności (oraz ćwiczenia na każdym torze podzielonym na odcinki) przejęły rolę kampanii dla jednego gracza. Większość z nich to łatwe, krótkie, kilkunastosekundowe wyzwania, być może trochę za bardzo sprawiające wrażenie, że gros czasu spędzamy w menu i przy wczytywaniu niż bezpośrednio na torze. Dopiero w późniejszych misjach dochodzimy do długich, nawet godzinnych wyścigów z tankowaniem czy szaleńczo szybkiej jazdy wykluczającej kontakt z bandą oraz innymi samochodami, więc zdobycie złotego pucharka może nastręczyć trochę problemów.

Recenzja gry Gran Turismo Sport – wyścigi z brakami, ale i z duszą - ilustracja #2

Dlaczego nie ma tylu torów i samochodów?

Opinie o Gran Turismo Sport to przede wszystkim wszechobecny lament z powodu okrojonej zawartości, braku torów, braku samochodów, co wymienia się jako największy grzech twórców. Jeśli jednak spojrzymy na grę pod kątem spójnej produkcji o doskonaleniu swoich umiejętności ścigania się na torze – takie podejście autorów ma swój sens.

Dzięki temu, że nie skaczemy po 30–40 różnych trasach, szybciej możemy opanować w dobrym stopniu te, które są, dokładnie je poznać, ustalić sobie punkty hamowania (w grze lektor sugeruje nawet w tym celu konkretne drzewa). Od prawie tygodnia w puli dziennych wyścigów dostępne są tylko trzy najkrótsze oraz najłatwiejsze tory i to się nie zmienia. Tak właśnie GT Sport uczy nas ścigania – małymi krokami.

To samo dotyczy samochodów – wybierając na razie kilka ulubionych, jesteśmy w stanie dobrze poznać ich zachowanie i opanować je w każdej sytuacji na torze. Końcowe wrażenie zależeć jednak będzie od polityki wydawcy. Jeśli dodatkowa zawartość stanie się głównie przedmiotem mikrotransakcji, to niestety większość graczy może na dobre odwrócić się od Gran Turismo Sport.

Krótkie wyścigi ze sztuczną inteligencją nadal są w grze, ale powędrowały do trybu Arcade i nie są związane z żadną progresją. Raz po raz spotkamy je również w misjach.

Czy jest to wystarczająca zawartość w miejsce poprzedniego trybu kariery, zdobywania licencji i samochodów? W kontekście jakiegoś dalekosiężnego celu i czasu gry na pewno nie! Zaliczenie całości zajmie dwa, trzy wieczory lub trochę dłużej, jeśli będziemy chcieli wszystko wymaksować do złotej odznaki. Taka minikampania jest jednak spójna z tematem przewodnim nowego Gran Turismo i nie sposób nie zauważyć jej wartości merytorycznej – nacisku na kulturę zachowania na torze i technikę jego pokonywania. Powtarzanie i ukończenie kompletu zadań powinno pozwolić świadomie wyrobić sobie pewne nawyki, które zaprocentują potem w zmaganiach sieciowych.

Co wydarzyło się w pit stopie, zostaje w pit stopie

Wyścigi sieciowe w Gran Turismo Sport są trochę specyficzne i trzeba mieć świadomość, że wiele rzeczy dzieje się tu według dość oryginalnych zasad. W każdej grze tego typu problemem jest dobranie kierowców o podobnych umiejętnościach, bo wystarczy jeden maniak Destruction Derby lub po prostu ktoś nieznający toru, by zepsuć wszystkim wynik. Autorzy na wzór tego, co znamy z gry iRacing, wprowadzili system reputacji sieciowej, który rośnie, jeśli nie wypadamy z toru i nie uczestniczymy w kolizjach – nasi przeciwnicy są dobierani właśnie według niego. Jego skuteczność wyjdzie jednak dopiero w praniu, po dłuższych testach. Na razie musimy przymknąć oko na wszechobecny „ghosting”.

Większość torów w grze jest fikcyjna, przez co są dość zróżnicowane krajobrazowo.

Polega to na tym, że samochody przenikają przez siebie niczym duchy, nie doprowadzając do większych kraks, a kontakt możliwy jest jedynie przy niewielkich różnicach prędkości. Czasem wygląda to trochę dziwnie i powoduje małe zamieszanie, gdy jedni się zderzają, a inni nie, ale wybrano tu po prostu mniejsze zło i wydaje się, że jako tako to działa. Cała stawka pruje do mety i nie widziałem przypadków, żeby ktoś wychodził z gry w trakcie wyścigu, co jest nagminne w konkurencyjnych tytułach. Pogodzić musimy się za to z systemem automatycznie przydzielanych kar czasowych, który jest w każdej grze i w żadnej nie działa sprawiedliwie.

Recenzja gry Gran Turismo Sport – wyścigi z brakami, ale i z duszą - ilustracja #2

Dlaczego muszę być cały czas online?

Aby grać w Gran Turismo Sport, należy być cały czas online, a bez dostępu do sieci można jedynie uczestniczyć w wyścigach ze sztuczną inteligencją, próbach czasowych czy zmaganiach na podzielonym ekranie. Nie zapiszemy jednak wtedy naszych postępów – gra nie będzie pamiętać zdobytych kredytów, punktów XP czy kupionych samochodów.

Wymóg stałego podłączenia do sieci spowodowany jest możliwością uczestniczenia przez każdego gracza w oficjalnych zawodach wieloosobowych pod patronatem Sony i organizacji FIA, a to oznacza, że wszystkie dane o wirtualnym kierowcy i jego postępach w grze muszą być przechowywane na zewnętrznych serwerach, by wykluczyć ewentualne próby oszustwa. Wydaje się jednak, że twórcy poszli o jeden krok za daleko, gdyż bez połączenia z siecią nie mamy też dostępu do realizowanych solo lekcji i misji, a nawet do trybu zdjęć! Zaś bez abonamentu PlayStation Plus w Gran Turismo Sport dostępna jest tylko kampania dla pojedynczego gracza.

W GT Sport nie ma dynamicznej linii zmieniającej kolor, gdy trzeba hamować. Sami musimy uważać i pamiętać o miejscach, w których musimy rozpocząć hamowanie przed zakrętem.

To, co nie podoba mi się w wyścigach sieciowych, to etap kwalifikacji, który rozgrywamy samotnie, a inni kierowcy dobierani są już po fakcie, przez co nasza pozycja na starcie i tak zawsze stanowi losową niespodziankę. Podobne rzeczy dzieją się podczas pit stopów. Nasz samochód znika wtedy z toru, a gdy auto magicznie pojawia się znowu na wyjeździe z boksu, często zdarza się, że nagle wyrastają przed nim (lub w nim!) inne samochody, które pewnie zakończyły swój postój ułamek sekundy wcześniej.

Trochę za dużo rzeczy dzieje się tu poza torem lub bez klarownych informacji. Brakuje mi też jakiegoś wyraźnego celu, by zaliczać regularnie dzienne wyścigi. Teoretycznie powinniśmy dążyć do awansu w sieciowym rankingu kierowców i przestrzegania zasad fair play, ale wszelkie zmiany w nich odbywają się bez żadnych fanfar i jakoś tak w tle. Zdecydowanie brakuje jakiegoś systemu motywacji czy lepszych nagród.

Podczas wyścigów sieciowych trzeba być maksymalnie skupionym, dlatego screenshot można zrobić jedynie przed startem!

Czasem słońce, czasem słońce

Zasady sieciowych rozgrywek można zawsze pozmieniać, organizując własne zawody, żadnego wpływu nie mamy jednak na szereg technicznych aspektów, w których Gran Turismo Sport niestety odstaje od swoich konkurentów. Nie uświadczymy tu deszczu w żadnej postaci, dynamicznie zmieniającej się pogody czy pory dnia. Każdy tor występuje po prostu w kilku odpowiednio spreparowanych warunkach oświetleniowych, a niebo wygląda tak samo nawet po 3 godzinach jazdy.

Oprawa graficzna prezentuje się generalnie bardzo nierówno. Czasem wręcz obłędnie, zwłaszcza na powtórkach czy w widoku z kamer zewnętrznych, wystarczy jednak wejść do kokpitu, by oświetlenie stało się od razu jakieś bardziej proste. Ponarzekać można też na przeładowany informacjami HUD, płaskie drzewa, które sprytnie obracają się zawsze frontem do kamery, oraz niektóre modele samochodów i kokpitów – niby pełne detali, a wyglądające jak bezduszny render 3D, co rzuca się w oczy choćby w Mercedesie AMG GT3. Piętą achillesową serii Gran Turismo były zawsze odgłosy silników przypominające odkurzacz, a nie rasowe V8. W GT Sport słychać jakąś poprawę, lecz ciągle daleko im do poziomu dźwięków z Projectu CARS 2.

Jak cegła na marmurowym stole

Dość średnie odczucia budzi też model jazdy. Gran Turismo, podobnie jak Forza Motorsport, zawsze balansowało pomiędzy przystępnością a względnym realizmem symulatora i choć czuć tutaj różnice przy każdym samochodzie czy rodzaju napędu, to zachowanie wozów na drodze często wydaje się trochę dziwne, takie zero-jedynkowe. Przykładowo ciężko jest wprowadzić tylnonapędowe auto w powerslide, czyli w lekki, kontrolowany poślizg tylnych kół. Tutaj przez długi czas opony są przyklejone do asfaltu, a pewnym momencie startują błyskawicznie w bok i kontra nic już nie daje. W Forzy 7 ma się cały czas płynną kontrolę i doskonale wiadomo, co dzieje się z tylną osią.

Oprawa graficzna w powtórkach potrafi zerwać kask z głowy!

Zauważyłem też, że niektóre kompaktowe samochody są jakby trochę za bardzo ociężałe. W modelu Renault Megane RS praktycznie nie czuć przyspieszania, nie czuć prędkości nawet na wąskich, ogrodzonych z boku odcinkach. Kiepskie wrażenie potęgują asysty ABS-u i kontroli trakcji, których działanie wydaje się za bardzo wzmocnione jakąś magiczną siłą utrzymującą samochód na torze, oraz najgorsza rzecz – kamera „przyspawana” do asfaltu!

Samochody sportowe mają twardo zestrojone zawieszenie i generalnie czuć w nich każdy kamyk na torze. W takiej Forzy 7 widok z kamery cały czas delikatnie się trzęsie podczas jazdy, zupełnie jak w rzeczywistości. W Gran Turismo Sport tzw. headbob praktycznie nie istnieje. Kamera podskakuje tylko przy najeździe na krawężnik czy hamowaniu, a po asfalcie sunie równo jak pociąg po szynach, co wygląda bardzo sztucznie.

Z miłości do samochodów

Ile bym jednak nie chwalił Forzy Motorsport 7 i nie narzekał na wady Gran Turismo, to mając do dyspozycji obie te pozycje, do pojeżdżenia sobie dla frajdy po Nordschleife i tak wybieram Gran Turismo Sport! Ta gra po prostu ma to niewidzialne „coś”, ma duszę, tak jak klasyczne 911 czy Alfa Romeo. Na każdym kroku widać tu pasję i serce do samochodów. Zamiast zbierania skrzynek czy strojów klaunów i rolników mogę obejrzeć film z bicia rekordu Porsche GT2 RS na torze Nurburgring albo o historii BMW M3. Mogę prześledzić dzieje ulubionej marki czy zwiedzić dom, gdzie powstało pierwsze Bugatti – zupełnie jak w pierwszym Need for Speed z 1994 roku!

Kiedy wyłączymy HUD, od razu przybywa +10 do klimatu, ale w największe osłupienie wprawiła mnie ta Honda po lewej. Sztuczna inteligencja, jadąc wolniej ode mnie, zaczęła mrugać kierunkowskazem, sygnalizując wolną część toru, którędy chce mnie przepuścić - czapki z głów przed takim detalem!

Wspaniały klimat i właściwe podejście do tematu widać po prostu wszędzie. Dziesiątki wyzwań w misjach w końcu prowadzą nas do zmierzenia się z najtrudniejszym torem na świecie – Nordschleife. Przed dopuszczeniem do zawodów online lektor mówi, jakim buractwem jest zderzanie się z innymi i jak bardzo ważne jest sportowe zachowanie w wyścigach, pokazując przy tym takie sławy jak Senna i Niki Lauda. Tę pasję widać nawet w trofeach, sugerujących chociażby, by wygrać tyle samo razy, ile zwyciężył Michael Schumacher, czy wziąć udział w tylu zawodach, w ilu uczestniczył Rubens Barrichello.

Recenzja gry Gran Turismo Sport – wyścigi z brakami, ale i z duszą - ilustracja #3

Graffiti na torze Nurburgring

Trasa słynnego toru Nürburgring, zwanego „zielonym piekłem”, dostępna jest dla każdego kierowcy i o ile nie odbywają się tam akurat zawody lub prywatne testy, działa trochę na zasadzie płatnego odcinka autostrady. Jej charakterystyczną cechą jest wszechobecne graffiti na asfalcie, tworzone przez kibiców lub inne osoby. Część upamiętnia kierowców, którzy mieli tam śmiertelny wypadek, niektóre to wyznania miłości czy uwielbienia dla danej marki.

W Gran Turismo Sport odpowiadają one tym prawdziwym nie tylko co do wierności samym wzorom, ale i miejsca na trasie. Część została jednak celowo wymazana z różnych powodów, zapewne też dlatego, że wiele amatorskich malowideł na realnym torze z jakichś względów odnosi się do męskiego przyrodzenia.

Dziwne samochody koncepcyjne to stały obrazek w serii Gran Turismo.

Twórcy z Polyphony Digital stworzyli produkt, który pozwala poczuć się trochę mniej jak gracz w komputerową grę, a trochę bardziej jak kierowca wyścigowy, i pewnie nie wszystkim przypadnie to do gustu. W Gran Turismo Sport nie znajdziemy rozbudowanej kariery z szóstej części, a także deszczu czy zapadającego powoli zmroku. Nie znajdziemy toru Le Mans ani Ferrari 430 i nie wszystkie pomysły zrealizowano tu tak jak trzeba. Z czasem zobaczymy, w co przerodzi się ostatecznie ten tytuł, o co się wzbogaci. Na tę chwilę mogę Was jedynie poinformować o jego wadach... i z czystym sercem polecić – każdemu, kto kocha samochody i ściganie się!

O AUTORZE

Z Gran Turismo Sport spędziłem ponad 10 godzin, zaliczając wszystkie lekcje oraz misje. Wspomagając się trochę celowym grindowaniem, osiągnąłem 20 poziom kierowcy, który odblokowuje komplet tras w trybie arcade. W tym czasie zdobyłem różnymi sposobami 34 samochody, przetestowałem też wyścigi sieciowe i jazdę dowolną ze sztuczną inteligencją.

Przygodę z serią Gran Turismo rozpocząłem dość późno, bo dopiero od szóstej edycji, zerkając wtedy dla porównania i na GT5. Gra nie spodobała mi się wówczas tak bardzo jak Forza Motorsport, która miała na rynku już swoją piątą część. Teraz okrojone i nie bez wad Gran Turismo Sport ujęło mnie bardziej niż rewelacyjna Forza 7, ale głównie samym klimatem, dlatego ocena końcowa musi być jednak niższa.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry Gran Turismo Sport otrzymaliśmy nieodpłatnie od polskiego oddziału firmy Sony.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo
Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo

Recenzja gry

Wersja demo Test Drive Unlimited: Solar Crown gotowała nas na najgorsze. Z ulgą donoszę, że najgorsze nie nastąpiło. I choć TDU ma wielkie problemy, broni się na tyle, by rozpatrzeć go jako odświeżającą odskocznię od Forzy Horizon… za rok, może dwa.

Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra

Recenzja gry

Forza Motorsport wreszcie powraca, by upomnieć się o należną jej koronę królestwa simcade’owych wyścigów. I choć potrafi poprzeć swe roszczenia wieloma mocnymi argumentami, nie jest jeszcze w pełni gotowa, by objąć władanie.

Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem
Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem

Recenzja gry

The Crew Motorfest nawet nie próbuje udawać, że nie jest klonem Forzy Horizon. Ale – jak się okazuje – to klon całkiem niezły, oferujący sporo radości z jazdy.